czwartek, 12 czerwca 2014

Szydełkowe kolczyki


Nie mam pojęcia, jakim cudem nie znalazło się tu jeszcze nic zrobionego na szydełku. Tego mam chyba najwięcej.  Jeszcze na studiach, gdzieś w okolicach IV roku, miałam fazę na szydełkowe kolczyki. Sama  wymyślałam wzory, robiłam je bez schematu i miałam czasem problem, żeby drugi kolczyk zrobić tak samo. Sporo rozeszło się po ludziach, resztę poniszczyłam przez ciągłe noszenie.

 Te lubiłam chyba najbardziej. Jedyne, które robiłam wg schematu. (schemat na... łańcuch choinkowy:))

środa, 11 czerwca 2014

Taborety

Skoro już jesteśmy przy nadawaniu nowego życia starym przedmiotom, dzisiaj pokażę taborety. Pierwotnie miały białą, drewnopodobna okleinę. Po latach używania zostały przemalowane na pomarańczowo i w takim stanie trafiły do mnie. A ja, przy okazji remontu kuchni przemalowałam je farbą, które została ze ścian i zdecupageowałam (ach, te spolszczenia :P) siedziska. Efekt mnie zaskoczył. Długi czas nosiłam się z zamiarem małej renowacji, ale w głowie miałam całkiem inną wizję efektu końcowego. Też tak macie, że zaczynacie jedno, a wychodzi Wam zupełnie co innego?


 



wtorek, 10 czerwca 2014

Kuchenne dodatki


Lubię recykling. Jest ekologicznie i oszczędnie, a przy okazji powstaje coś niepowtarzalnego. Starym, drewnianym sprzętom kuchennym nadałam nowe życie.
W najgorszym stanie był pojemnik na zapałki. Ochlapany czerwoną farbą wyglądał dość makabrycznie.
Z kolei pojemniki z zającami to słoiki po dżemach. Stoją na półce niewiadomego pochodzenia. Wygrzebana została chyba z piwnicy rodziców.
Półeczkę na przyprawy dostałam kiedyś pod choinkę.
A chlebak służył długi czas mojej babci.
Każda rzecz z innej parafii, ale razem stworzyły energetyczny komplecik. Bardzo go lubię. Rozwesela moją kuchnię :)


 
 




poniedziałek, 9 czerwca 2014

Przypominajka

Jejku, ale miałam długi przestój. Nie, nie napiszę, że to z powodu braku czasu, choć od tego początkowo się zaczęło. Ja po prostu zwątpiłam, w to, że pisanie tutaj ma sens. Do moich codziennych obowiązków doszły nowe projekty, które pochłonęły mnie bez reszty. Stwierdziłam wtedy, że dam sobie spokój z blogowaniem, a te skrawki wolnego czasu, który posiadam wykorzystam w inny sposób. A teraz i czasu zrobiło się więcej, i innych zobowiązań nie tak dużo. Można pomyśleć o powrocie i bardziej regularnych wpisach.
Jest jeszcze jedna rzecz. Z małym Skrzatem i tysiącem dodatkowych obowiązków myślałam, że nie znajdę czasu na żaden handmade. Tymczasem okazało się, że jak człowiek chce to potrafi. Albo raczej: jak człowiek ma potrzebę, to czas znajdzie. Owszem, wszystko trwa teraz dużo dłużej, a co za tym idzie rzeczy powstaje znacznie mniej, ale powstają. :) Jedyne, co się nie zmieniło, to częstotliwość wpadania nowych pomysłów. Tych mam dużo za dużo. I jeśli już któryś rozpocznę, nie jest wcale powiedziane, że go dokończę ;P

Malutkie co nieco

Nic w przyrodzie nie ginie, ani się nie marnuje. Z malutkich resztek można wykonać równie malutki decoupage. Serwetki zostały wykorzystane do ostatniego skrawka.

 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Miśki dla Skrzata

Półkrzyżykowe misie, ledwo ściągnięte z tamborka, jeszcze nie wyprane. Nie mam pojęcia w co je oprawię Ba! Nie wiem nawet, gdzie je postawić, albo zawiesić. Przez pół ciąży pracowicie wyszywałam krateczka po krateczce, myśląc o tym, jak obrazek pięknie ozdobi Skrzatowy pokój,. A kiedy już doszło co do czego i Skrzat jest na świecie, a jego pokój wyłonił się z remontowego pyłu niczym Afrodyta z piany, okazało się, że nie ma miejsca na obrazki. Na ścianach już i tak za dużo się dzieje.